PKP Energetyka podjęła na początku pandemii decyzję o odizolowaniu pracowników dyspozytur – początkowo na jeden miesiąc, potem na kolejny. O tym, jak wyglądało to zarówno pod kątem przygotowań, jak i samej służby rozmawiamy z Janem Marcinkiem, kierownikiem Centralnej Dyspozytury PKP Energetyka.
Rynek Kolejowy: Na czym polega Pana praca w PKP Energetyka?
Jan Marcinek, kierownik Centralnej Dyspozytury PKP Energetyka: W strukturze PKP Energetyka jest dyspozytura centralna, która koordynuje działanie 21 dyspozytur terenowych. Ja jestem kierownikiem Centralnej Dyspozytury Energetyki. Mój zespół składa się z sześciu osób. Naszym obowiązkiem jest koordynowanie pracy nie tylko dyspozytorów, ale również zespołów utrzymaniowych – chodzi tu przede wszystkim o zarządzanie pracą pociągów sieciowych.
Czy Pana praca zmieniła się podczas pandemii?
Przede wszystkim zacząłem częściowo pracować zdalnie. Przez dwa tygodnie byłem również w grupie osób, które pracowały w całkowitej izolacji. Był to jednak stosunkowo krótki okres, ponieważ w zdecydowanej większości dyspozytur „skoszarowanie” trwało dwa miesiące.
W jaki sposób wyglądał proces skoszarowania pracowników w dyspozyturach?
Wszystkie działania oparliśmy o zasady dobrowolności, tzn. ogłosiliśmy wśród pracowników, że jest konieczność pracy w dyspozyturach w pełnym odizolowaniu i pracownicy sami się zgłaszali. PKP Energetyka zapewniła takie warunki pracy w „skoszarowaniu” – czy też jak kto woli w izolacji – że nie mieliśmy żadnego problemu w ustaleniu składów zespołów. To duże poświęcenie z ich strony i dużo trudniejsze zadanie, niż może się wydawać. Ci wszyscy pracownicy musieli przede wszystkim zgodzić się na długotrwałą rozłąkę z rodziną. A bez ich obecności w domu życie przecież nie przestawało się toczyć – domowe wydarzenia czy problemy działy się częściowo poza nimi, choć oczywiście zapewniony został sprzęt do połączeń telefonicznych i wideo z bliskimi.
Każda dyspozytura, która pracowała w formie skoszarowanej, miała zagwarantowane dostawy posiłków, niezbędnego zaopatrzenia czy leków. Zostały przygotowane miejsca do spania, przyrządy do ćwiczeń, takie jak bieżnie i rowerki, osprzęt zdrowotny jak ciśnieniomierz i wiele innych rzeczy. Nie można pracować więcej niż 12 godzin dziennie, później konieczny jest relaks. Dlatego zapewniono też książki w formie papierowej i elektronicznej, stoły do ping-ponga i wiele innych przedmiotów.
Pracownik musi pamiętać, że w izolacji również trzeba odpocząć i się zrelaksować – a nie jest to proste, gdy doskwiera tęsknota za bliskimi. Dlatego zapewniono nam możliwość stałego kontaktu z psychologiem. Pracownicy zostali więc z jednej strony odpowiednio zabezpieczeni – a z drugiej wiedzieli, że dzięki izolacji nie ryzykują zarażeniem COVID-19 siebie ani swoich rodzin. Ta metoda działania była więc korzystna dla wszystkich.
Nam nasuwa się na myśl skojarzenie z latarnikami…
Można tak to sobie wyobrazić, zwłaszcza, że latarnicy często również pracowali w zespołach, a nie jak nam się zwykle kojarzy - pojedynczo. Pamiętajmy, że specjalistów, którymi są dyspozytorzy nie można zastąpić tak po prostu inną osobą – trzeba zatem wykazać się troską o istniejący zespół i tak też uczyniła nasza firma. Ostatecznie, gdy w zdecydowanej większości dyspozytur trzeba było przedłużyć system pracy w izolacji o drugi miesiąc, na miejscu pozostały w większości te same zespoły. Nie mieliśmy właściwie żadnych problemów spowodowanych tym systemem pracy – to świadczy o dobrej organizacji całego procesu.
Jak wygląda obecnie praca dyspozytur?
Od 22 maja nasze dyspozytury powróciły do zwykłego trybu pracy – za wyjątkiem dwóch w województwie śląskim, co wynika z miejscowej sytuacji epidemiologicznej. Niemniej, choć nie pracujemy w całkowitym odizolowaniu, cały czas przestrzegamy ścisłego rygoru bezpieczeństwa. Dostęp do dyspozytur z zewnątrz jest ograniczony, zgody są wydawane tylko w przypadku np. konieczności naprawy urządzeń. Zmiany dyspozytorów odbywają się bez bezpośredniego kontaktu pomiędzy zespołami, podstawowe informacje w ciągu dyżuru również przekazywane są elektronicznie. Jeżeli już między pracownikami musi dojść do kontaktu, to z bezwzględnym zachowaniem odległości i obowiązku noszenia maseczek. Wszystkie te kwestie regulują odpowiednie procedury.
Kryzysy zawsze są okazją do wyciągnięcia nauki na przyszłość. Czy można już mówić o jakichś rozwiązaniach, które zostaną z nami na dłużej?
Jeśli chodzi o PKP Energetyka, to ważnym działaniem było utworzenie rezerwowych punktów dyspozytorskich. Pozwalają one na szybkie przemieszczenie się pracowników do nowego punktu i przejęcie nadzoru, gdy właściwy punkt jest wyłączony – na przykład z powodu dezynfekcji. Stworzenie takich rezerwowych punktów pozwala nam na jeszcze jedną interesującą funkcjonalność – dyżury w dwustanowiskowej dyspozyturze mogą być prowadzone z dwóch niezależnych od siebie miejsc przez dwóch dyspozytorów. W sytuacji utraty jednego punktu dyspozytorskiego prowadzenie ruchu dla całego obszaru może być przejęte przez ten drugi punkt dyspozytorski. To dodatkowe zabezpieczenie dla funkcjonowania sieci kolejowej.